Oh! Myślę, że w końcu zrozumiałem!
Być może wywołam falę emocji pisząc to, co mam do napisania; ale myślę, że w końcu zrozumiałem coś, co mnie
niepokoiło.
Trzy razy w ciągu ostatnich kilku lat spotkałem się z kobietami, które poczuły się obrażone tym, co powiedziałem w
czasie rozmowy, czy też wykładu.
Po raz pierwszy było to kilka lat temu na konferencji Rails. Wygłosiłem wówczas wykład zatytułowany:
"To, co zabiło Smalltalka, może też zabić Ruby".
Nazwałem wówczas język C++ językiem testosteronu, a język Java językiem
estrogenu. Nie miałem nic złego na myśli.
Zażartowałem jedynie na temat tego, jak poważnie programiści C++ traktują siebie samych w porównaniu z
programistami Java.
Jednak niektóre kobiety na widowni poczuły się obrażone i napisały o tym na Tweeterze. Szybko i publicznie
przeprosiłem je,
ponieważ nie chcę, aby kobiety poczuły się niemile widziane w naszej branży.
Myślę, że bardzo Je potrzebujemy. Ale o tym później...
Poniższy tekst jest luźnym tłumaczeniem wpisu z bloga Roberta Cecila Wujka Boba Martina stąd:
Proszę o komentarze, gdyby ta luźność była zbyt daleko posunięta.
Chociaż przeprosiłem, to jednak byłem trochę zdumiony.
Moje drugie ja – Tim Taylor – zapytało:
„eeeuuuhhh?”
Co było obraźliwego w tym, że użyłem określenia testosteron/estrogen? Nie wiedziałem wtedy tego, ale odpowiedź była bardzo blisko. Po prostu wtedy jeszcze nie byłem jej świadom.
Co było obraźliwego w tym, że użyłem określenia testosteron/estrogen? Nie wiedziałem wtedy tego, ale odpowiedź była bardzo blisko. Po prostu wtedy jeszcze nie byłem jej świadom.
Kilka lat później wygłaszałem prelekcję na konferencji ACCU w Oxfordzie.
Tematem było "Requiem dla C".
Zacząłem mówić o COBOLu. I to spowodowało, że przyszło mi do głowy powszechnie znane zdjęcie pani admirał Grace
Hopper, wynalazczyni COBOLa.
Na zdjęciu stała dumnie w mundurze oficera marynarki i z czapką na głowie.
Użyłem wtedy słów "z tą słodką małą czapeczką". Chciałem je cofnąć, ale ...
Po wykładzie podeszła do mnie Emily Bache i delikatnie zasugerowała, że moja uwaga nie była zbyt pomocna dla
kobiet
na widowni. Przypomniała mi, że kobietom i tak jest wystarczająco trudno być programistkami w męskim
towarzystwie
nawet bez moich żartów o innych kobietach. Całkowicie się z nią zgodziłem i opublikowałem kolejne przeprosiny.
Opublikowałem je, bo chcę, aby jak najwięcej kobiet było w naszej branży. Myślę, że
bardzo Je
potrzebujemy. Ale o
tym później...
W tym tygodniu wykładałem na temat Clean Code w Londynie. Miałem 30 studentów, z których cztery to były kobiety.
Byłem bardzo zadowolony, ponieważ był to jeden z najwyższych wskaźników udziału kobiet, jakie miałem na
zajęciach.
Wykład się udał, a po trzech dniach, kiedy odbyłem je wszystkie, przeczytałem ich ocenę.
Jedna z kobiet napisała, że podobały jej się zajęcia i wiele się z nich nauczyła, ale
potem dodała; "były bardziej ukierunkowane na mężczyzn, co sprawiło, że czułam się nieswojo".
Tim Taylor: “Eeeuuuhhh?”
Co ja takiego powiedziałem? Nawet teraz nie mam pojęcia, co takiego mogło mi się wymknąć. Nie wiem, co
tamta kobieta mogła mieć na myśli. Ale w tym samym tygodniu wydarzyło się coś jeszcze, co wiele wyjaśniło.
Zdarzeniem, o którym chcę opowiedzieć, było fiasko na PyCon, w którym uczestniczyli Adria
Richards, Alex Reid, Playhaven i SendGrid. Jeśli nie masz pojęcia o co chodzi, to w
blogu Amandy Blum znajdziesz odpowiednie
wytłumaczenie. Nie będę się rozwodził na temat tego, kto w tym wszystkim miał rację, wystarczy powiedzieć,
że
prawdziwymi winowajcami okazali się śmierdziele dokonujący ataki DDOS, a także tweetujący osobiste obelgi i
groźby
karalne.
Więc co z tego wynika? Cóż, opowiem najpierw kilka historii:
Kiedy byłem w ósmej klasie, przyszedł do nas nowy uczeń. Został wyrzucony z dawnej
szkoły
w dzielnicy o bardzo złej reputacji, więc natychmiast stał się bohaterem. Prawdziwy "zakapior". Najpierw
pozdrawiał
wszystkich uśmiechając się olśniewająco, a potem kusząco wskazywał kciukiem na rozporek. Gdy nieuchronnie
spojrzałeś
w dół, aby podążać za jego wskazującym gestem, mówił: "Ale sztuka!". Ha, ha, ha. Hi, hi, hi. Ho, ho, ho. Nic
bardziej nie może rozświetlić dnia, jak humor nastoletniego chłopca.
Dwadzieścia lat temu pracowałem, jako główny architekt oprogramowania w startupie
zajmującym się zarządzaniem siecią. Pewnego dnia poszedłem do toalety, gdzie dwaj faceci w garniturach
załatwiali
swoje potrzeby przy pisuarach. Kiedy skończyli, jeden z nich rzekł do drugiego: "Uważaj, jak
strzepujesz tę
rosę ze swojego kwiatka!" Ten drugi odpowiedział: "Jeszcze tylko dwa potrząśnięcia i jest gotowy do
zabawy!"
Ha, ha, ha. Hi, hi, hi. Ho, ho, ho. Nic bardziej nie rozświetla dnia, jak pisuarowy humor
trzydziestoparolatka.
Kilka lat temu pewnego wieczoru oglądałem Ostry Dyżur,
gdzie piękna dziewczyna radziła swojej
równie pięknej koleżance, żeby rzuciła swojego chłopaka, ponieważ ten nie sprostał oralnemu wyzwaniu i nie
chciał
posunąć się na południe od równoleżnika 32. Nie chciał też
pożywić się z Y. Ha, ha,
ha.
Hi, hi, hi. Ho, ho, ho. Nic
bardziej nie rozświetla dnia, jak twórcy niegdyś wielkiego telewizyjnego show, którzy ulegają pokusie, aby
użyć niesmacznego
pisuarowego humoru nastolatków.
Moja żona została fanem serialu Chirurdzy. Widziałem
kilka
odcinków tej produkcji, ale nie byłem zachwycony. Było
tam wyłącznie o zdradzie, pieprzeniu w każdym nadającym się do tego miejscu, przypinaniu majtek do tablic
ogłoszeń, i o tym, jak nauczyć byłego chłopaka, aby zadowolił nową, lesbijską kochankę. Ha, ha, ha. Hi, hi,
hi. Ho,
ho, ho. Nic tak nie rozświetla dnia, jak fekalny humor ośmiolatka.
Wszystkie te rzeczy mają jedną wspólną cechę. Niesmaczny humor. Uważałam, że wszystko to
jest obraźliwe dla mojej inteligencji, obraźliwe dla moich wartości i po prostu obraźliwe – ze względu na kontekst.
Takie rzeczy nie powinny mieć miejsca w szkole, w toalecie, ani w telewizji w moim salonie. Powinno się
zostawić je
w szatni, która jest najlepszym dla nich miejscem.
Czy stworzyliśmy środowisko szatni w branży oprogramowania? Czy do tego stopnia
zdominowane ono zostało przez mężczyzn, że przekształciło się w miejsce, gdzie mężczyźni rozluźniają się i
opowiadają żarty o puszczaniu bąków i fiutach, aby łaskotać swoje niedojrzałe ego? Czy kiedy programiści
rodzaju
męskiego przebywają razem, czują się tak swobodnie, że mogą porzucić wszelkie zasady dobrych obyczajów?
Co stałoby się, gdyby role zostały odwrócone? Jak by to było, gdyby kobiety zdominowały
softwarową branżę, a my bylibyśmy tymi, którzy starają się do niej wedrzeć? Panowie, czy możecie sobie
wyobrazić,
jak byłoby nam nieswojo, gdyby wszystkie kobiety ciągle i otwarcie mówiły o tamponach, skurczach,
drożdżowych
infekcjach, zdradach, byciu zdradzanym, zapaleniach pochwy, itd.? Nie wiem jak wy, ale ja czułbym się
wykluczony.
I nie można byłoby się ukryć, bo kobiety byłyby wszędzie. Pragnąłbym wtedy, żeby tego rodzaju rozmowy
odbywały się
tylko w damskiej szatni. Chciałbym wówczas, żeby pamiętały o tym, że na sali są panowie.
Panowie, być może powinniśmy pamiętać, że na sali są panie.
To ostatnie zdanie może wpędzić mnie w kłopoty, ponieważ zbyt wiele nieuczciwych
opinii było wypowiedzianych pod pretekstem tego, że są na sali są panie. Dowiedziałem
się o
tym z filmu o nazwie
Niebezpieczna Piękność. Opowieść była o
pięknej i
młodej kurtyzanie w XVI-wiecznej Wenecji. Ważni ludzie z miasta
zabierali ją na wszystkie spotkania polityczne i biznesowe, pozwalając jej poznawać ich skryte plany. Owi
mężczyźni
trzymali swoje żony z daleka, ponieważ nie chcieli rozmawiać o takich rzeczach gdy na sali są panie.
Więc, aby
dowiedzieć się, co się naprawdę dzieje z ich mężami i miastem, żony konsultowały się z kurtyzaną; i one
używały
określenia, które bardzo mi się spodobało. Mówiły, że zostały skazane na ciągłe lekceważenie.
Ciągłe lekceważenie. To brzmi jak więzienie. To brzmi jak piekło.
Jeżeli to oznacza “być
traktowanym jak dama”, to do diabła z tym.
Myślę, że to wyjaśnia inne wydarzenie, jakie było moim udziałem przy okazji uczestnictwa w
konferencji Midwestern Ruby kilka lat temu. Zanim wygłosiłem końcową mowę przewodnią na temat Architektury,
siedziałem na widowni, słuchając młodego człowieka, który wygłaszał bardzo interesującą prezentację na temat
GitHuba. Niestety byłem udręczony tym, że w każdym jej zdaniu padało grube słowo na “ka”. I było “ku” tu i
“ku” tam
i “ku” wszędzie, mówię Wam. Na koniec opowiadał o kodzie, który napisał, gdy był ostro nawalony.
Wtedy ktoś wstał, wygłosił kolejną mowę i wspomniał, że jest szczęśliwy, ponieważ na
widowni jest tak wiele kobiet, których potrzebujemy w naszej branży. (Miał rację ... ale o tym później ...).
Wtedy przyszła moja kolej. Zacząłem : "Jeśli chcemy mieć więcej kobiet w naszej branży,
to musimy zważać na słowa na "ka" i "cha". Kilku mężczyzn z sali zgodziło się ze mną i rozległy się brawa.
Ale pewna
młoda kobieta wstała i krzyknęła: "Całkowicie się nie zgadzam, kurwa!"
Teraz uważam, że w końcu to zrozumiałem. Powiedziała mniej więcej tak:
"Nie oczekuję, abyś mnie wyróżniał, kiedy mówisz o sprawach zawodowych, bo nie zgodzę
się na wieczne lekceważenie . Jeśli używasz grubych słów na “ka” w profesjonalnym kontekście, to nie
powstrzymuj się
tylko dlatego, że jestem kobietą. Pamiętaj jednak, że jestem kobietą i nie chcę uczestniczyć w tym, co
mówią i robią
mężczyźni. Takie rzeczy możesz mówić w męskiej toalecie, ale nie w mojej obecności, bo mnie to
doprowadza do szału.”
Teraz, aby spełnić to, co obiecałem.
Miałem przyjemność spędzić godzinkę z Desi McAdam (@desi)
jednego wieczoru, podczas, gdy
implementowała jedną funkcję. Powiedziałem jej, że dla mnie, sprawianie żeby program działał jest jak
podbój -
zabijanie bestii i przynoszenie mięsa do domu. Odpowiedziała, że dla niej było to raczej odżywcze
doświadczenie
wzrostu pomagające oprogramowaniu przyjść na świat. Tim Taylor: "Eeeuuhhhh?".
Miałem trochę czasu, aby o tym pomyśleć. Więc kiedy myślę o kodzie, mam na myśli zabijanie
robactwa i ugniatanie kodu według moich zamierzeń. Jestem panem. To mój niewolnik. Mam moc, aby
sprawiać żeby był
taki, jaki chcę. Dla mnie to jest mega odjazd.
Zastanawiam się, czy to w części nie tłumaczy problemu z rzemiosłem i profesjonalizmem, który
ma nasza branża. Dlaczego tak dużo naszego oprogramowania jest tak źle zrobiona? Czy to dlatego, że
traktujemy je jako
podbój? Czy to dlatego, że niezbyt wystarczająco je pielęgnujemy?
Nie zrozumcie mnie źle, dla mnie to zawsze będzie podbój. Zawsze będę panem
mojego kodu. To jestem ja. Ale być może to nie wystarczy, aby przekształcić naszą pracę nad
oprogramowaniem w
prawdziwy zawód. Może wymaga ona również innej postawy.
Wszakże w życiu osobistym wiem, że moje najgorsze decyzje podjąłem bez udziału żony. Żona
uzupełnia mnie na wiele różnych sposobów. Bez niej byłbym cieniem mężczyzny, który przemierza
dwuwymiarową
przestrzeń. Moje relacje z nią sprawiły, że z chłopca przeobraziłem się w mężczyznę. Pomogła mi
dorosnąć.
Nasza branża też musi dorosnąć. Być może powodem, dla którego mamy tyle problemów z
dojrzewaniem jest to, że nie mamy wokół siebie wystarczająco dużo kobiet, które pomogłyby nam
przejść proces
dorastania. Ich postawy, sposoby myślenia, różniące się od naszych, mogą być czymś, czego
potrzebujemy, aby
udoskonalić naszą branżę, zawód oraz rzemiosło. Wydaje
mi się, że
potrzebujemy kobiet, aby nasza
profesja stała się
profesją.
Musimy sprawić, aby kobiety poczuły się mile widziane w naszym towarzystwie. Powinniśmy
również zdać sobie sprawę z tego, że cała branża oprogramowania komputerowego nie jest naszą
prywatną szatnią.
Musimy traktować kobiety jak profesjonalnych partnerów, zważając jednocześnie na to, że stale są
między nami obecne.
Drogie panie, czy ująłem to dobrze?
Powyższy tekst jest luźnym tłumaczeniem wpisu z bloga Roberta Cecila Wujka Boba Martina stąd:
Proszę o komentarze, gdyby ta luźność była zbyt daleko posunięta.
Nawet z pozwoleniem Uncle Bob'a wydaje mi się, że dobrze by było załączyć link do oryginału oraz link do samego "pozwolenia". Ja dopiero po czasie znalazłem go a już wcześniej usunąłem z dotnetomanik'a sądząc, że to plagiat.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam,
Paweł Łukasik
Tak, Pawle, masz rację,
Usuńzałączam disclaimer do każdego poprzedniego artykułu.
Przepraszam, po prostu do tego zapomniałem.
Już naprawiam :)